poniedziałek, 17 czerwca 2013

Hyćka i spółka


Czyli syropy  z kwiatami czarnego bzu. Zrobiłam cztery rodzaje, każdy ciut inny.
Te syropy to ambrozja dla ludu  albo rajskie napoje . Bardzo polecam.

Zawieszki, etykiety i papierki na zakrętki dostałam od mojej bardzo utalentowanej Siostry-tu na Karteczkowym Zakątku  można sobie obejrzeć jakie  piękne karteczki robi.
Pierwsza to  Hyćka z przepisu eff3 z Galerii potraw, tej mam najwięcej, zrobiłam całą porcję a mianowicie, cytuję:


HYĆKA
Zerwać 60 baldachów czarnego bzu w pełnym rozkwicie.
Rozłożyć na ściereczce kwiatostany, by dać ostatnią szansę ucieczki
zamieszkującym w nich stworzeniom.
Baldachy przełożyć do dużej miski i zasypać 2 kg cukru z dodatkiem
   60 g kwasku cytrynowego.
Przykryć i pozostawić na 24 godziny.
Zalać zasypane w cukrze baldachy 1,5 przegotowanej chłodnej wody.
Wymieszać do całkowitego rozpuszczenie cukru.
Przecedzić syrop przez podwójnie złożoną gazę i przelać do wyparzonych
słoików i butelek. Zawekować.
.
Drugi zrobiłam z przepisu Bei, tylko z mniejszej proporcji  bo  zamiast cukru dawałam ksylitom, a kurcze tani nie jest.

Syrop z kwiatów czarnego bzu

20 baldachów czarnego bzu
½  kg ksylitolu
10 g kwasku cytrynowego lub sok z 1 cytryny( ja dałam  sok  z 1  plus drugą  wyszorowaną skroiłam  i włożyłam  w plastrach do chłodnego już wywaru, dalej jak przepisie)
½  litra wody
Kwiaty zbieramy w suchy, słoneczny dzień (najlepiej takie, które są w początkowej, a nie w końcowej fazie kwitnięcia). Zrywamy je delikatnie i równie delikatnie układamy je w misie lub w worku (nie zamykamy go). Pamiętajmy by nie zrywać zbyt wielu kwiatostanów z tego samego drzewa. Po przyniesieniu ich do domu rozkładamy delikatnie kwiaty bzu na papierze, by umożliwić ewentualnym ich mieszkańcom ewakuację ;) Nie polecam potrząsania baldachami, pozbywamy się bowiem wtedy nie tylko robaczków, ale i pyłku kwiatowego. Następnie, bezpośrednio nad naczyniem w którym będziemy przygotowywać syrop,  odcinamy kwiaty bzu tak, by zachować jak najmniejsze części zielonych gałązek (to one bowiem mogą nadać syropowi gorzkiego posmaku). Im więcej mamy kwiatów, tym mocniejszy będzie nasz produkt końcowy, jednak nawet z 10-15 dużych baldachów otrzymamy aromatyczny, delikatny syrop.
Po oberwaniu kwiatów przygotowujemy zalewę : zagotowujemy wodę z ksylitolem  i kwaskiem (lub sokiem z cytryny) i wrzątkiem zalewamy kwiaty (wszystkie muszą być zakryte syropem), przykrywamy( do zimnego dałam drugą pokrojona w plastry cytrynę) i odstawiamy na 2-4 dni, delikatnie mieszając zawartość naczynia mniej więcej raz dziennie. Następnie dokładnie filtrujemy syrop i przelewamy do wyparzonych butelek; jeśli chcemy przechowywać go dosyć długo, radzę syrop zapasteryzować( ja pasteryzowałam) (możemy zagotować go tuż przed wlaniem do butelek). Syrop który nie jest pasteryzowany przechowuję zawsze w lodówce, a pasteryzowany – w piwnicy. Po otwarciu syrop przechowujemy w lodówce.



Trzeci sposób znalazłam  na  niemieckim  blogu , trochę zmieniłam proporcje i skład, chodzi przede wszystkim technikę  czyli wszystko daje się na zimno i czeka, aż się rozpuści cukier, potem zlewa i już,  ja tu trochę stchórzyłam i  syrop z mimo wszystko już zlany pasteryzowałam.
Syrop  z kwiatów bzu  na zimno

30 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru trzcinowego nierafinowanego brązowego
1 litr przegotowanej, ostudzonej wody  lub źródlanej
1 pokrojona cytryna ze skórką (wyszorowana, sparzona)
2 pokrojone pomarańcze ( wyszorowane, sparzone 

Ułożyć   kwiaty w dużym kamiennym lub szklanym naczyniu, dodać  cytrusy, wsypać cukier i wlać wodę. Odstawić na dwa dni czasu do czasu mieszając, aby cukier się rozpuścił. Przelać syrop przez czystą ścierkę czy gazę (w durszlaku), przelać do butelek i przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu. ( Ja dodatkowo zlany pasteryzowałam po 15 minut słoiczek czy butelkę )Syrop utrzymuje się rok.

Czwarty przepis  to też pochodzi z niemieckiej strony i  też go ciut zmieniłam.

Syrop z czarnego bzu z imbirem i białym winem

30 baldachów  czarnego bzu
1 kg fruktozy
800 ml wody
200 ml białego wina
1 kawałek świeżego  imbiru( u mnie taki spory ok.3cm)
1 cytryna + 1 limonka

przygotowanie

1 Kwiatom oderwać  łodygi i wsypać do glinianego garnka. Cytrusy wyszorować, sparzyć pokroić w plastry i dodać do kwiatów. Wlać wodę i białe  wino. Odstawić na 3 dni w chłodnym miejscu. Codziennie starannie wymieszać drewnianą łyżką.

2 Przecedzić płyn przez sitko, dodać fruktozę. Wsypać obrany i posiekany   imbir. Następnie  gotować wszystko razem na małym ogniu przez 1-2 godziny. Ponownie przecedzić(ale nie jest to konieczne), zagotować i wrzątkiem  napełnić wyparzone słoiki lub butelek i szczelnie szybko zamknąć

  
Oto moje następne propozycje dla   Kwiatożerców


18 komentarzy:

  1. Ala jesteś NIESAMOWITA :)
    Ja nie zalewam bzu nigdy gorącą wodą, bo zmienia ona zupełnie smak syropu. Jutro kończę swój, zobaczymy co z niego wyjdzie :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawdziwa fabryka syropu, jesteś kwiatową fabryką! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosia , oj tam kilka syropów tylko :D
    pozdrawiam

    Ewelinka , zaraz niesamowita raczej upierdliwa , bo uparłam się ,że zrobię ich kilka:D Wiesz każdy inaczej smakuje ,ale ten na gorąco tez jest niezły
    A pokażesz swój?
    buziaki

    Marta,taka mini manufaktura:D kwiatowa fakt :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze! A etykietki śliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Przez Ciebie" też zrobiłam w tym roku. Zrobiłam z przepisu Bei, w niedzielę. Zaraz będę zlewać i zamykać w słoiczkach. Nigdy jeszcze nie wydrukowałam sobie takich ładnych etykiet. Moje przetwory stoją na pólkach spiżarni i wygladają jak z peerelowskiej piwnicy, chociaż zawartość zupełnie nie peerelowska.

    OdpowiedzUsuń
  6. podziwiam Cię, jak zwykle! :)
    ja mam zawsze hyćkę w domu, ale kupną

    OdpowiedzUsuń
  7. Aluś bogato, oj bogato u Ciebie w spiżarni! Pachnie aż u mnie :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. jak pięknie oprawione te syropki

    OdpowiedzUsuń
  9. Patrycja , o kurcze -etykietki cudne, zgadzam się
    buziaki

    Wiesiu , oj tam , zaraz ja winna:D
    Ja Bei ma z ksylitolem:)))
    Eeee to nie da się wydrukować, to mi Siostrzyczka ręcznie zrobiła takie cuda:)
    No zawartość najważniejsza ,ale podejrzewam ,że twoje są piękne , tak mię kokietujesz
    pozdrawiam

    Aniu , kochana dziękuje
    kupna jak zrobiona dobrze tez pyszna ,ale ja musiałam sama , wiesz jak to jest jak się musi bo się udusi:D
    buziaki

    Kamilko , oj tam zaraz bogato cztery ino syropki różne :D
    oj pachnie , masz rację
    buziaki

    Aldia arcadia, dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak będziesz dalej pokazywać te kwiatowe cuda,
    to KTOŚ może zakraść się do Twojej spiżarni;)
    A dlaczego Hyćka?

    OdpowiedzUsuń
  11. Magda , oj tam jak bardzo musi:D to niech przybywa
    Ja nie mam pojęcia czemu Hyćka , u mnie nawet nie był znany syrop z bzem , robiono na jesieni ale z owoców , z kwiatów nie

    OdpowiedzUsuń
  12. Alu,
    Twoja spiżarnia chyba pęka już w szwach!
    Pysznie bardzo.
    Hyćka to u mnie zawsze musi być.
    Całus!

    OdpowiedzUsuń
  13. Aniu , pęka , choć ja wydaje sporo ,a te hyćki i spółka będą jak znalazł zamiast kolorowych napojów dla małych gości co w lipcu przybywają , fajne dzieciaki lubią prawdziwe jedzenie i picie:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Zazdroszczę :-)
    Ja w tym roku zrobiłam jedynie syrop z mniszka...

    OdpowiedzUsuń
  15. Agnieszka , ja w tym roku ful wypas :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Raju!
    Alciu, tyle smakowitości naprodukowałaś jak mnie nie było! Jestem pod wielkim wrażeniem!
    A skąd jest to określenie hyćka? Nie spotkałam się z nim, przyznaję. :)
    Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Madziu , tylko ciut , ciut :D
    Madziu ja nie wiem, wiesz znalazłam w internecie i bardzo mi się nazwa spodobała dla zwykłego syropu z bzu :D

    OdpowiedzUsuń