Czyli syropy z
kwiatami czarnego bzu. Zrobiłam cztery rodzaje, każdy ciut inny.
Te syropy to ambrozja dla ludu albo rajskie napoje . Bardzo polecam.
Zawieszki, etykiety i papierki na zakrętki dostałam od mojej bardzo
utalentowanej Siostry-tu na Karteczkowym Zakątku można sobie obejrzeć jakie piękne karteczki robi.
Pierwsza to Hyćka z
przepisu eff3 z Galerii potraw, tej
mam najwięcej, zrobiłam całą porcję a mianowicie, cytuję:
HYĆKA
Zerwać 60 baldachów czarnego bzu w pełnym rozkwicie.
Rozłożyć na ściereczce kwiatostany, by dać ostatnią szansę ucieczki
zamieszkującym w nich stworzeniom.
Baldachy przełożyć do dużej miski i zasypać 2 kg cukru z dodatkiem
60 g kwasku cytrynowego.
Przykryć i pozostawić na 24 godziny.
Zalać zasypane w cukrze baldachy 1,5 przegotowanej chłodnej wody.
Wymieszać do całkowitego rozpuszczenie cukru.
Przecedzić syrop przez podwójnie złożoną gazę i przelać do wyparzonych
słoików i butelek. Zawekować.
.
Drugi zrobiłam z przepisu Bei, tylko z mniejszej
proporcji bo zamiast cukru dawałam ksylitom, a kurcze tani
nie jest.
½ kg ksylitolu
10 g kwasku cytrynowego lub sok z 1 cytryny( ja dałam sok z 1 plus drugą wyszorowaną skroiłam i włożyłam w plastrach do chłodnego już wywaru, dalej jak przepisie)
½ litra wody
Kwiaty zbieramy w suchy, słoneczny dzień (najlepiej takie, które są w początkowej, a nie w końcowej fazie kwitnięcia). Zrywamy je delikatnie i równie delikatnie układamy je w misie lub w worku (nie zamykamy go). Pamiętajmy by nie zrywać zbyt wielu kwiatostanów z tego samego drzewa. Po przyniesieniu ich do domu rozkładamy delikatnie kwiaty bzu na papierze, by umożliwić ewentualnym ich mieszkańcom ewakuację ;) Nie polecam potrząsania baldachami, pozbywamy się bowiem wtedy nie tylko robaczków, ale i pyłku kwiatowego. Następnie, bezpośrednio nad naczyniem w którym będziemy przygotowywać syrop, odcinamy kwiaty bzu tak, by zachować jak najmniejsze części zielonych gałązek (to one bowiem mogą nadać syropowi gorzkiego posmaku). Im więcej mamy kwiatów, tym mocniejszy będzie nasz produkt końcowy, jednak nawet z 10-15 dużych baldachów otrzymamy aromatyczny, delikatny syrop.
Po oberwaniu kwiatów przygotowujemy zalewę : zagotowujemy wodę z ksylitolem i kwaskiem (lub sokiem z cytryny) i wrzątkiem zalewamy kwiaty (wszystkie muszą być zakryte syropem), przykrywamy( do zimnego dałam drugą pokrojona w plastry cytrynę) i odstawiamy na 2-4 dni, delikatnie mieszając zawartość naczynia mniej więcej raz dziennie. Następnie dokładnie filtrujemy syrop i przelewamy do wyparzonych butelek; jeśli chcemy przechowywać go dosyć długo, radzę syrop zapasteryzować( ja pasteryzowałam) (możemy zagotować go tuż przed wlaniem do butelek). Syrop który nie jest pasteryzowany przechowuję zawsze w lodówce, a pasteryzowany – w piwnicy. Po otwarciu syrop przechowujemy w lodówce.
Trzeci sposób znalazłam
na niemieckim blogu , trochę zmieniłam proporcje i skład,
chodzi przede wszystkim technikę czyli wszystko
daje się na zimno i czeka, aż się rozpuści cukier, potem zlewa i już, ja tu trochę stchórzyłam i syrop z mimo wszystko już zlany
pasteryzowałam.
30 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru trzcinowego nierafinowanego brązowego
1 litr przegotowanej, ostudzonej wody lub źródlanej
1 pokrojona cytryna ze skórką (wyszorowana, sparzona)
2 pokrojone pomarańcze ( wyszorowane, sparzone
Ułożyć kwiaty w dużym kamiennym lub szklanym naczyniu, dodać cytrusy, wsypać cukier i wlać wodę. Odstawić na dwa dni czasu do czasu mieszając, aby cukier się rozpuścił. Przelać syrop przez czystą ścierkę czy gazę (w durszlaku), przelać do butelek i przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu. ( Ja dodatkowo zlany pasteryzowałam po 15 minut słoiczek czy butelkę )Syrop utrzymuje się rok.
30 baldachów czarnego bzu
1 kg fruktozy
800 ml wody
200 ml białego wina
1 kawałek świeżego imbiru( u mnie taki spory ok.3cm)
1 cytryna + 1 limonka
przygotowanie
1 Kwiatom oderwać łodygi i wsypać do glinianego garnka. Cytrusy wyszorować, sparzyć pokroić w plastry i dodać do kwiatów. Wlać wodę i białe wino. Odstawić na 3 dni w chłodnym miejscu. Codziennie starannie wymieszać drewnianą łyżką.
2 Przecedzić płyn przez sitko, dodać fruktozę. Wsypać obrany i posiekany imbir. Następnie gotować wszystko razem na małym ogniu przez 1-2 godziny. Ponownie przecedzić(ale nie jest to konieczne), zagotować i wrzątkiem napełnić wyparzone słoiki lub butelek i szczelnie szybko zamknąć
Oto moje następne propozycje dla Kwiatożerców
Bosko!!!
OdpowiedzUsuńAla jesteś NIESAMOWITA :)
OdpowiedzUsuńJa nie zalewam bzu nigdy gorącą wodą, bo zmienia ona zupełnie smak syropu. Jutro kończę swój, zobaczymy co z niego wyjdzie :)
:*
To prawdziwa fabryka syropu, jesteś kwiatową fabryką! :)
OdpowiedzUsuńGosia , oj tam kilka syropów tylko :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ewelinka , zaraz niesamowita raczej upierdliwa , bo uparłam się ,że zrobię ich kilka:D Wiesz każdy inaczej smakuje ,ale ten na gorąco tez jest niezły
A pokażesz swój?
buziaki
Marta,taka mini manufaktura:D kwiatowa fakt :D
pozdrawiam
O kurcze! A etykietki śliczne :)
OdpowiedzUsuń"Przez Ciebie" też zrobiłam w tym roku. Zrobiłam z przepisu Bei, w niedzielę. Zaraz będę zlewać i zamykać w słoiczkach. Nigdy jeszcze nie wydrukowałam sobie takich ładnych etykiet. Moje przetwory stoją na pólkach spiżarni i wygladają jak z peerelowskiej piwnicy, chociaż zawartość zupełnie nie peerelowska.
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię, jak zwykle! :)
OdpowiedzUsuńja mam zawsze hyćkę w domu, ale kupną
Aluś bogato, oj bogato u Ciebie w spiżarni! Pachnie aż u mnie :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjak pięknie oprawione te syropki
OdpowiedzUsuńPatrycja , o kurcze -etykietki cudne, zgadzam się
OdpowiedzUsuńbuziaki
Wiesiu , oj tam , zaraz ja winna:D
Ja Bei ma z ksylitolem:)))
Eeee to nie da się wydrukować, to mi Siostrzyczka ręcznie zrobiła takie cuda:)
No zawartość najważniejsza ,ale podejrzewam ,że twoje są piękne , tak mię kokietujesz
pozdrawiam
Aniu , kochana dziękuje
kupna jak zrobiona dobrze tez pyszna ,ale ja musiałam sama , wiesz jak to jest jak się musi bo się udusi:D
buziaki
Kamilko , oj tam zaraz bogato cztery ino syropki różne :D
oj pachnie , masz rację
buziaki
Aldia arcadia, dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam
Jak będziesz dalej pokazywać te kwiatowe cuda,
OdpowiedzUsuńto KTOŚ może zakraść się do Twojej spiżarni;)
A dlaczego Hyćka?
Magda , oj tam jak bardzo musi:D to niech przybywa
OdpowiedzUsuńJa nie mam pojęcia czemu Hyćka , u mnie nawet nie był znany syrop z bzem , robiono na jesieni ale z owoców , z kwiatów nie
Alu,
OdpowiedzUsuńTwoja spiżarnia chyba pęka już w szwach!
Pysznie bardzo.
Hyćka to u mnie zawsze musi być.
Całus!
Aniu , pęka , choć ja wydaje sporo ,a te hyćki i spółka będą jak znalazł zamiast kolorowych napojów dla małych gości co w lipcu przybywają , fajne dzieciaki lubią prawdziwe jedzenie i picie:D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku zrobiłam jedynie syrop z mniszka...
Agnieszka , ja w tym roku ful wypas :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Raju!
OdpowiedzUsuńAlciu, tyle smakowitości naprodukowałaś jak mnie nie było! Jestem pod wielkim wrażeniem!
A skąd jest to określenie hyćka? Nie spotkałam się z nim, przyznaję. :)
Pozdrowienia :*
Madziu , tylko ciut , ciut :D
OdpowiedzUsuńMadziu ja nie wiem, wiesz znalazłam w internecie i bardzo mi się nazwa spodobała dla zwykłego syropu z bzu :D