I dwa razy pod rząd dostałam kilka kań. Kanie najlepsze są a’la kotlety i już. A i można nadmiar(niestety tyle nie miałam) ususzyć , sproszkować i tym proszkiem doprawiać np. pasztety, ale nie tylko, pycha i już.
Kanie usmażyłam wg przepisu Wedelki z jej blogu Mirabelkowy.pl
KANIE SMAŻONE
(przepis na 2 porcje)
(przepis na 2 porcje)
4 średnie kapelusze kani lub 2 duże,
mleko,
jajko,
mąka,
bułka tarta,
sól i pieprz,
masło klarowane do smażenia (lub pół na pół zwykłe masło i olej rzepakowy)
Kanie dokładnie umyć pod bieżącą wodą lub oczyścić na sucho za pomocą pędzelka. Zamoczyć w mleku, następnie oprószyć solą i pieprzem. Obtoczyć kolejno w mące, roztrzepanym jajku i bułce tartej. Smażyć na maśle klarowanym z obu stron na złoty kolor. Osączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowych ręcznikach.
Alu wspaniałe, ostatnio co jesteśmy w lesie to mi się zbiera na wspomnienia smażonych kań z dawnych lat :) Może wreszcie uda mi się je spotkać :) pozdrawiam M
OdpowiedzUsuńA Małgosiu potrafisz zbierać grzyby?Cudownie! Ja nie potrafię , a grzyby uwielbiam jeść, dobrze ,ze sąsiedzi podrzucili kanie bo to takie pyszne jest
UsuńMałgosiu życzę znalezienia dużooooo kań, pozdrawiam
Uwielbiam i ja :)
OdpowiedzUsuńbo jak je nie uwielbiać jak takie pyszne
Usuń