A u mnie znowu kotlety. Na jakiś czas pewnie ostanie, ale
jak za nimi zatęsknię to będą następne.
Przepis Ewy Bunikowskiej znaleziony w miesięczniku Vege, trochę zmodyfikowany, a dokładnie oprócz komosy ryżowej quinoa dodałam jeszcze amarantus.
Przepis Ewy Bunikowskiej znaleziony w miesięczniku Vege, trochę zmodyfikowany, a dokładnie oprócz komosy ryżowej quinoa dodałam jeszcze amarantus.

Naprawdę warto je zrobić bo są przepyszne. Jedynie w trakcie smażenia
trzeba uważać jak się je przewraca na drugą stronę , bo są bardzo delikatne i mogą się rozwalać.

Ziołowe kotleciki
1 szklanka komosy ryżowej
quinoa
½
szklanki amarantusa
3
szklanki wody
posiekana
natka pietruszki(kilka łyżek)
3
łyżki posiekanego koperku
2
łyżki posiekanego szczypiorku
1
duża cebula ( u mnie posiekana
drobniutka i podsmażona na oleju )
po
1 płaskiej łyżeczce soli( u mnie
wędzonej), pieprzu(u mnie ziołowy) i czerwonej papryki( u mnie wędzonej)
2
ząbki czosnku
1 łyżka zmielonego siemienia lnianego ( ja dałam 3 łyżki
zmielonego złocistego)
bułka
tarta
Quinoę dokładnie wypluskać, amarantu jak ktoś ma bardzo drobne sitko to też, ja nie mam takiego
i nie płukałam. Zagotować wodę i wsypać i komosę ryżowa oraz amarantus,
przykryć i gotować ok. 20-30 minut, aż wchłonie
się cała woda w ziarenka. Przestudzić i dodać drobno posiekana zieleninę,
cebulę, przyprawiamy do smaku, dodajemy jeszcze zmiażdżone ząbki czosnku,
wsypujemy siemię lniane i formujemy kotleciki, które panierujemy w bułce
tartej. Smażymy na oleju z obu
stron(uważać przy przewracaniu) na złoty
kolor.
Podawać z surówkami, kiełkami itp.

Alu,
OdpowiedzUsuńna pewno pyszne!
I tyle zdrowia jest w nich.
Całusy!
pyszniaste!
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję za przemiły komentarz:))), ale to prawda połączyły w sobie oba te czynniki -pyszny smak i świetny skład
OdpowiedzUsuńbuziaki ślę
Kamilo, dziękuje
pozdrawiam serdecznie
Bardzo lubię quinonę. Mogę wcinać ugotowaną, bez dodatków. Usmażona, w towarzystwie cebulki i zieleniny musi byc pyszna. Jeszcze jeden pomysł na podanie tej zdrowej kaszy.
OdpowiedzUsuńO widzisz Alu i u Ciebie quinoa :).
OdpowiedzUsuńJa ją dopiero poznaję,ale muszę przyznać, że bardzo mi smakuje. Tylko muszę gdzieś jej poszukać:)
Pozdrowienia
Wisło , ja mam podobnie ,a te kotleciki bardzo ,ale to bardzo smakowały , one mogą być z samej komosy bez amarantusa jak ktoś nie chce , nie lubi czy nie ma
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Madzia, ono ,że mnie taka papuga dwudziesta druga:D Smaku mi narobiłaś nie będę cyganić :D
W Galerii zobacz , w Sopocie też może być ,a raczej na bank będzie, Piotrze i Pawle tez chyba jest
całuski
Wszędzie mam daleko, ale w końcu się wybiorę i znajdę komosę, oj tak :)
OdpowiedzUsuńMadziu , to może jednak taniej i szybciej będzie przez internet? Ja tak właściwie kupuję i quinoe i inne
OdpowiedzUsuńbuziaki
Znakomitości serwujesz!!!
OdpowiedzUsuńAga, dziękuję *
OdpowiedzUsuńWygladaja apetycznie i z cala pewnoscia sa takie:) Zrobie je napewno:)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńMarkizeczka , dziękuję i naprawdę polecam , bo pyszne
pozdrawiam