
Fiołki są normalnej wielkości, piękne, delikatnie pachnące, a moja produkcja, ze względu na ilość surowca jest mikro.

Mam garść takich kandyzowanych-robiłam jak tu, podała Komarka i już u siebie o tym pisałam

Mam też czubatą, dużą łyżkę utartych fiołków wg przepisu Abbry, są bardzo fioletowe i pachną obłędnie, teraz dumam jak je godnie użyć. Przepis cytuje za autorką, a moje minimalne modyfikacje w nawiasie.

Płatki fiołków ucierane z cukrem
Składniki na mini porcję :
10 g płatków fiołków [ bez łodyżek i szypułek ]
20 g drobnego cukru
kilka kropli soku z cytryny lub kilka kryształków kwasku cytrynowego
(kapka rumu)
Płatki fiołków wrzucić do kamiennej lub szklanej miski [ idealna byłaby makutra ]. Zasypać cukrem i ucierać drewnianą pałką aż do uzyskania jednolitej masy.(ja z cukrem zmiksowałam ,,żyrafą „ w porcelanowej miseczce –płatki, cukier, kapka rumu i ciut soku z cytryny) Do utartej masy dodać sok z cytryny/ kwasek - dokładnie rozetrzeć. Utartą masę fiołkową przełożyć do wyparzonego słoiczka i zakręcić.(ja wieczko zakrętki polałam odrobina spirytusu, zapaliłam i szybko zakręciłam , podobno zapobiega to psuciu przetworom)
Zrobiłam tez syrop z fiołków.
Przepis podaję za Komarką , choć u mnie było to robione na oko bo fiołków była duża garść, wyszedł mi taki jeden słoiczek jak dla krasnoludka, kolor też mają bardziej różowy, ciut czerwony, a nie fioletowy, ale pachnie i smakuje fiołkowo.
Sok fiołkowy:
około 20 dkg kwiatu fiołka,
1 l wody,
około 60 dkg cukru (tyle ile zaważy wywar z kwiatów),
sok z połowy cytryny
Fiołki zalać wrzącą wodą, przykryć ściereczką i odstawić na kilka godzin. Odlać sok i przecedzić oraz zważyć. Odważyć tyle cukru, ile waży wywar z fiołków i dodać do soku. Dodać sok z cytryny i gotować na wolnym ogniu około pół godziny. Gorący sok przelać do butelek i szczelnie zakręcić.
fiołków jeszcze nigdy tak nie przerabiałam, ale zaintrygował mnie ten przepis:)
OdpowiedzUsuńAlicja produkcja fiołkowych specjałów w skali mikro, ale radość z niej to już makro. Wiem co mówię, bo moja sprawiła mi taka radość, że trudno opisać, mam kandyzowane fiołki i syrop z produkcji ubocznej kandyzowania, pomysłów mnóstwo tylko materiału mało! Uściski przesyłam!
OdpowiedzUsuńIllka, to jest bardzo wciągające zajęcie , raz człowiek zacznie i ciągle marzy o więcej
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kamilka, dokładnie tak jak piszesz , radość makro .
To jak u mnie mało surowca,ale radość była
wiesz człowiek traktuje te przetwory jak skarby:D i rozmyśla jak to godnie użyć:D
fiołkowe pozdrowienia ślę
Alcia , niesamowita jesteś z tymi fiołeczkami. Nie miałabym cierpliwości do takiego przerobu. ;)
OdpowiedzUsuńA ja dziś widziałam fiołki w Parku Oliwskim :)
Pozdrowienia :*
Madziu , to takie mikroskopijne ilości nim się rozgrzeje już po robocie:D
OdpowiedzUsuńAaaa dużo? tych fiołków było?
buziaki
No troszkę było. Ładne :)
OdpowiedzUsuńOj :D. Fiołki są śliczne to prawda
OdpowiedzUsuńAluś jesteś Czarownicą :)
OdpowiedzUsuńTaki słoiczek to prawdziwy skarb!
Polcia , ja w pierwszej chwili ciebie nie poznałam :D a to podobno wróży bogactwo dla niepoznanego:D
OdpowiedzUsuńNo Czarownica , żebym jeszcze umiała te fiołki rozmnażać i powielać w większych ilościach:)))
a tak może sobie upiekę mini ciastko mega fiołkowe i będę wydzielać po okruszku:D
buziaki
ojej, ale u Ciebie fiołkowo! muszę się wybrać na poszukiwania moich ulubionych kwiatów dzieciństwa i wczesnej młodości. kiedyś rosły po prostu za płotem, teraz nawet nie wiem, gdzie by ich szukać :)
OdpowiedzUsuńOlu, ja za płotem tez nie mam:( Te zdobywam u znajomych ,albo w wyjazdów za miasto.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
niewazna ilosc,a jakosc....masz maly skarb!!!!!
OdpowiedzUsuńUsciski :)
Gosiu , dziękuję, co prawda to prawda ,ale ciut więcej by się przydało:D
OdpowiedzUsuńbuziaki ślę
nieważne ile się ma, ważne, że wykonane z sercem Kochana:) pozdrawiam Jola Szyndlarewicz
OdpowiedzUsuńJolu*, dziękuję
OdpowiedzUsuńAle cudowności! Mnie pierwszy raz w tym roku ogarnął fiołkowy szał i zrobiłam póki co: cukier, karmelizowane kwiatki, deser z białej czekolady z fiołkami, syrop i ciągle mi mało! ;)
OdpowiedzUsuńKuchenny bałagan, dziękuję. To prawda to jest szal , ciągle człowiekowi mało :D
OdpowiedzUsuńIdę zobaczyć coś tam narobiła
pozdrawiam
Alu zazdroszczę tego fiołkowania. Ja szalałam rok temu, a teraz wygląda na to, że sezon mi przejdzie koło nosa.
OdpowiedzUsuńKarolina,wielkiego szaleństwa nie ma, ale i tak jestem szczęśliwa ,że mam to co mam :)
OdpowiedzUsuńNo jeszcze z garstka by mi się przydała :)))
Prawdziwa fiołkowa mini-przetwórnia!
OdpowiedzUsuńZaszalałaś Alu :)
Moje ucierane fiołki dodawałam do kremu (do ciasta) - bardzo delikatnie go zabarwiły.
Abbra, hi hi tak to prawda
OdpowiedzUsuńTo chyba i ja tak go użyje
buziaki
O matulu.... jak fiołkowo tu u ciebie...fiu, fiu....rarytas goni rarytas....muszę iść na fiołki , ale ciągle pada i marudzę jak nigdy....
OdpowiedzUsuńNiebywale! Co za genialny pomysl! Jesli mozna to robic z rozami, to czemu nie z fiolkami. Koniecznie musze wiedziec jak wykorzystalas fiolki w przepisach. Nowe posty wkrotce, tak?
OdpowiedzUsuńSłoiczek fiołków... marzenie... Gdzie ich szukać? Jakoś koło mnie nie rosną. Cudo! :)
OdpowiedzUsuńi tak jesteś lepsza, bo ja nic w tym roku nie mam- kwiatowe zbiory będą po maturze;)
OdpowiedzUsuńBuziaki:***
O, tyle naprodukowałaś i nic się nie przyznałaś! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!