wtorek, 12 października 2010
Ciasto sojowe z lekka zaróżowione
Znalazłam , a właściwie to Poleczka mi przypomniała ,że w książce ,,Nakarmić duszę” jest przepis na ciasto z okarą. Zajrzałam i jest :P
Trochę zmodyfikowałam przepis , zwłaszcza ilości , bo ja okary- pstrokatej i białej, a raczej kremowej miałam tylko 50 dag , a nie jak w przepisie 1 kilogram.
Hi ,hi nigdy nie przepuszczałam ,że będę miała okary mniej niż w przepisie i będę o niej pisać, że mam tylko….
Ale wracając do przepisu, miał on być tym na Oswajanie tofu ,a raczej wykorzystanie tego co po domowym tofu jeszcze zostaje, ale nie oczekiwanie ma pewne elementy różowe i całkiem pasuje(chyba Szarlotek mi je zaliczy) na Różowy tydzień
Ciasto sojowe z okary
przepis z książki ,,Nakarmić duszę” zmodyfikowany
50 dag okary
50 dag jabłek koniecznie z czerwona skórką
1 opakowanie cukru z prawdziwa wanilią
1 łyżka likieru amaretto
1/2 szklanki cukru np. palmowego
2 banany (miałam bardzo dojrzałe i nie wiedziałam co z nimi zrobić , zastąpiły 5 dag rodzynek z przepisu)
1/2 szklanki mąki –u mnie krupczatka
Utrzeć jabłka ze skórką (inaczej nie będzie efektu zaróżowienia) na tarce o grubych oczkach i wymieszać z okara , mąką, cukrami, posiekanymi bananami, amaretto. Wyłożyć do małej blaszki (najlepiej wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej olejem i wysypanej bułka tartą ). Piec 40 minut w 180 stopniach C.
Ciasto to raczej taki mokry batonik , ciut dziwne ale bardzo smaczne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Moją duszę nakarmiłaś :)
OdpowiedzUsuńA tak wogóle, to jesteś niemożliwa i już widzę oczami wyobrażni jak wszyscy cię kochają za takie przepisy :) Mnie kupiłaś w 100% ;D
Alicjo Kochana i mnie też zaczarowałaś wiesz - normalnie już bym zrobiła tofu gdybym tylko miała potrzebne do tego rzeczy.
OdpowiedzUsuńAle co się odlwlecze to nie uciecze jak to kiedyś mówili:)
serdecznie pozdrawiam
O kurcze nie wiem co napisać, bo samo dziękuje to jakoś nie będzie na miejscu :)
OdpowiedzUsuńSzarlotek , strasznie ,ale to strasznie fajnie i radośnie jest mi to czytać co piszesz :P***
Ewelka , ha ha , tak , tak co się odwlecze to i tak tofu wyjdzie :P
OdpowiedzUsuńKochana to wyszło ,że ja z krainy Czarodziejskiej :DDD
Szkoda ,że nie widzisz mojej mordki uśmiechniętej od ucha do ucha ( no dobrze ,że są te uszy :P)jak czytam twój komentarz
Przepiękne ciasto! Te różowe drobinki wyglądają jak zaczarowane:)
OdpowiedzUsuńPinkcake, tak , tak te drobinki mnie oczarowały , dokładnie jak piszesz
OdpowiedzUsuńdziękuję
Jak już zrobię to mleko sojowe i będę miała tą okarę to upiekę. Alcia a jak ono smakuje?
OdpowiedzUsuńTak jak kruche?
:*
A co ma nie zaliczyć. Okary nie znam, chociaż powinnam, bo to prawie jak moje nazwisko rodowe :)
OdpowiedzUsuńAlcia, po składnikach widać, że pycha, wiele osób okarę po prostu wyrzuca, ale po tych Twoich wpisach pewnie przestaną, tyle inspiracji!
OdpowiedzUsuńa ja szczęśliwa w końcu tofu dorwałam :)
OdpowiedzUsuńPolka , jak ono smakuje trochę jak deser , jest mokre, kruche raczej nie , chyba ,że w tym miejscu co się przypiecze, smaczne , nawet bardzo
OdpowiedzUsuńKabamaiga, hi hi , chyba zaliczy :P
E naprawdę ?to trzeba kiedy okare zrobić :D
Asia, no dobre było:D Wiesz ja też czasami wyrzucam, ale ciiiii.
Chociaż fajniej coś z niej zrobić
Aga-aa, ta? Lecę patrzeć co tam zrobiłaś
Alu, Ty jesteś jak Alicja z Krainy Czarów... Ty w kuchni po prostu czarujesz i robisz to, co dla mnie wydaje się praktycznie niemożliwe... Domowe tofu? Okara? i inne dla mnie kompletnie zawiłe tematy. Nawet ciasto z tofu (znaczy okarą :)) połączyć się nie boisz... O matko i córko... Co tu gadać. Taaaaka malutka się czuję. :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu ,a wiesz ,że kto przezywa tak sam się nazywa :P Małgosia z Krajny Czarów....
OdpowiedzUsuńMałgosiu ,a czego się bać?Przepis gotowy z książki prosto :DDD
Uff, ciut się bałam czy cichaczem nie będzie tego na śmietnik zanieść...ufff udało się i to całkiem smacznie :P
Alu, chyba wszystko zostało już powiedziane ;)
OdpowiedzUsuńJesteś Alicją z Krainy Czarów, czarujesz wspaniale i to takie cuda, o których nigdy nie słyszałam, a które natychmiast chciałabym skosztować:)
I wiesz co? Można się od Ciebie wiele nauczyć:)
Ściskam:*
Aaaa to ja muszę to mleko zrobić! :)
OdpowiedzUsuńMajanko , nawet nie wiesz jaką rudością to się czyta co piszesz :)
OdpowiedzUsuńBardzo , bardzo dziękuję
Polcia, tak , tak
ile wychodzi mniej więcej porcji/kawałków ciasta? ;)
OdpowiedzUsuńSylwia , nie pamiętam :( ale chyba tak ok 20-24 małych kawałków było
OdpowiedzUsuńok, dzięki :)
OdpowiedzUsuńZrobiłam! Zrobiłam! Tylko nie wiem dlaczego u mnie jest to takie właśnie wilgotne szarlotkowate ciasto, a u ciebie wygląda jak suche batoniki muesli. U mnie było baardzo dużo tego jabłka w porównaniu z innymi składnikami, sama nie wiem. W każdym razie smaczne.
OdpowiedzUsuńWegAnka, nie moje było takie jak twoje , wilgotne szarlotkowe ciasto , nie żadne batoniki , ono tylko tak może pokrojone było
OdpowiedzUsuń